Rozmowa
Skąd pomysł na cykl Handakos?
Bezpośrednią inspiracją był wyjazd do Grecji, na Kretę. Ale sięgnąłem też do Labiryntu nad morzem Zbigniewa Herberta. Tam jest opis ulicy Handakos. Poszedłem tam. Uliczka dziś wygląda zupełnie inaczej. Herbert był w Heraklionie chyba w latach 60. Teraz są tam kafejki i sklepiki dla turystów. Dlatego pojechałem do miejscowości Gonias gdzie jest stary klasztor1 i gdzie trafia niewielu turystów. Przypadkiem znalazłem uliczkę, która w moim wyobrażeniu odpowiadała opisowi Herberta. Kiedy wróciłem do Polski zacząłem ją malować i tak powstał cykl. Wszystko oparte jest na tym samym motywie – uliczki schodzącej do morza. Między białymi, szorstkimi ścianami domów widać brzeg morza i łódki.
Dotknęła Cię ta „śmierć w oślepiającym słońcu południa”? Na Twoich obrazach widać ciężkie, lepkie powietrze.
Rzeczywiście, czuło się tam gorące powietrze. Upał stawał się czasem materialny. Dlatego farba na niektórych obrazach spływa po płótnie, które aż ugina się pod jej ciężarem. Poza tym lubię materię malarską. Grubą warstwę farby można położyć szpachlą lub pędzlem, poszarpać ją, nałożyć laserunek… To jest frajda czysto malarska.
Od świata realnego odchodzisz w stronę świata nierealnego. Ale nigdy nie przekraczasz granicy abstrakcji?
Nie. Kiedy dochodzę do całkowitej abstrakcji, wymyka mi się sens.
Grecja wpłynęła na malarską warstwę Twoich obrazów. Czy odkryłeś tam coś jeszcze?
Wcześniej byłem w Prowansji, ale Kreta jest bardziej dramatyczna, ten dramat mi bardziej odpowiada. Pałac w Knossos jest tak zrekonstruowany, że nie działa na wyobraźnię. Prawdziwym arcydziełem, bez ingerencji konserwatorskich, jest sarkofag z Agia Triada . Jedna z postaci na moim obrazie pochodzi właśnie z niego. Na cały cykl Handakos nałożyły się różne przemyślenia, emocje, „zobaczenia”. Patrzę na kolor, kompozycję, patrzę na to wszystko jak malarz.
I co tam widzi malarz z kraju zimna, wiatru i szarości?
Grecja, a potem dość łagodna początkowo zima w Polsce pozwoliły mi te obrazy rozgrzać. To była w jakimś sensie ucieczka.
Gdybyś tam mieszkał, byłbyś innym malarzem?
Na pewno. To, gdzie mieszkamy i w jakim świetle żyjemy kształtuje nasze widzenie.
Grecja wytrąciła Cię z równowagi jak Herberta?
Działa inspirująco, pobudzająco. Wytrąca z własnego świata, zaczynasz główkować. Chyba nie od razu wpływa to na malarstwo, trzeba to trochę przetrawić, ale ostatecznie zostawia ślad. To fascynujące miejsce. Tygiel kultur: starożytność, prawosławie, współczesność – wszystko się miesza. Odczuwasz to mocniej, gdy wyjdziesz poza ośrodki turystyczne. Poza tymi „światami” doświadczyłem tam jeszcze jednego. Pojechałem z córką Danusią, która czytała Tolkiena. Ja wtedy go jeszcze nie znałem, więc ona ciągle mi opowiadała. To ciekawe, że na Krecie, gdzie rodziła się mitologia grecka, ona opowiadała mi o mitologii współczesnej. U Tolkiena pojawiają się elfy. Dlatego jeden z moich obrazów nosi tytuł „Srebrne łodzie elfów”.
Rzeczywiście, wśród prawdziwych łodzi rybackich są i łodzie elfów. Łodzie rybackie są zacumowane, a łodzie elfów chyba fruną? Odpływają do nieba?
Może. Inny z obrazów nosi tytuł „Szara przystań”. To miejsce, z którego elfy odpływają za morze do krainy szczęśliwości.
Z naszego punktu widzenia Grecja to też jest kraina szczęśliwości. Trochę się nam te wszystkie mitologie mieszają. Rzeczywistość i fikcja: we wszystko wierzymy, z wszystkiego budujemy obrazy wyobraźni.
Danusia ma 11 lat, żyje w krainie wyobraźni. Wszystkie fakty się jej pomieszały. Czytała o „Śródziemiu”, a była nad Morzem Śródziemnym. Chodziła po plaży, oglądała zabytki i łączyła je z tamtym światem. Kiedyś powiedziała do mnie: „tata, to Śródziemie to musiało być tutaj”. Nałożyła jedną rzeczywistość na drugą.
A może jedną nierzeczywistość (fikcję literacką) na świat, który z naszego punktu widzenia także jest nierzeczywisty, bo dawno zaginiony. Dla nas kultura minojska nie jest już chyba rzeczywistością – historią, pomimo śladów materialnych jakie zostawiła. Wierzymy w nią, ale jej nie doświadczamy. Wierzymy tak samo jak w mitologię Tolkiena.
Ale antyk jest chyba w nas. Nasza kultura, filozofia stamtąd się wywodzą.
Po kilku tysiącach lat można czuć kulturę, po której zostały tylko szczątki? Jak oglądając zielnik możesz czuć zapach lasu?
Przez dzieła sztuki. Tam widać ludzi z krwi i kości, takich jak my.
Czyli przez twoje dzieła sztuki kiedyś będzie można dotrzeć do naszej rzeczywistości?
Czy do całej naszej rzeczywistości – to nie wiem. Na pewno do mojej, do człowieka który to stworzył. Żyjemy w czasie, który nas fascynuje lub drażni – ale to jest nasz czas. Nawet jeśli ktoś od niego ucieka, to daje wyraz swojemu stosunkowi do tego, co go otacza.
Owszem, przez zaprzeczenie. Ty dajesz wyraz przez potwierdzenie, przez afirmację. Szukasz piękna. A współczesność chyba bardzo oderwała się od świata piękna i dobra?
I wcale mnie to nie cieszy. Może dlatego wolę oglądać dzieła starsze, patrzeć na to co się działo kiedyś, odkrywać dawne piękno niż fascynować się teraźniejszością.
Ale co malarzowi daje dzisiaj sięganie do przeszłości? Tworzysz sztukę współcześnie, sięgając do przeszłości, nie zaś do współczesności. Czy nadal jest to sztuka współczesna?
W przeszłości próbuję odkryć własne korzenie, znaleźć siebie, zrozumieć dlaczego tak, a nie inaczej widzę obrazy. Przecież kształciłem się na przeszłości.
Chcesz dotrzeć do źródeł?
To pytanie o preferencje własnej estetyki, jak zdefiniujemy swoje piękno. Każdy z nas musi je sobie postawić. Mówi się „piękno”: ale co to znaczy?
Chcesz je zrozumieć i świadomie tworzyć?
Dzisiaj w sztuce istnieje głębokie poczucie wolności. W zasadzie wolno wszystko. Ale to nieprawda. Jeśli tak by było, to możemy nic nie robić. Wszystkiego nie wolno. Trzeba znać cel. Na studiach malowałem obrazy inspirowane przekrojami ziemi. Potem to, co mnie otaczało. Mało ruszałem się z miasta, więc malowałem pejzaż miejski, głównie dachy widziane z pracowni. Interesowała mnie natura. Kiedy dochodziłem do abstrakcji, to mnie przestawało interesować. Teraz interesuje mnie kultura. To, co jest mi bliskie duchowo. W ten sposób zacząłem definiować człowieka.
Wcześniej malowałeś historie biblijne. Teraz sięgnąłeś po mitologię grecką. Dokąd prowadzi Cię ta „wędrówka po stromej ulicy Handakos”? Do duchowości chrześcijaństwa czy mitologii i cielesności antyku?
To jest pytanie Lwa Szestowa: Jerozolima czy Ateny? Ale Apostołowie wyruszyli do Grecji i sobie poradzili.
Z malarzem rozmawiała Monika Branicka (Art & Business)